Polubiliśmy nawigacje premium

Przenośna nawigacja satelitarna przestaje być pożądanym dobrem. Rynek kurczy się z roku na rok. Jest jednak światełko w tunelu.

Masz wolne kilkaset tysięcy dolarów i chcesz rozkręcić biznes na rynku nawigacji PND? Zamierzasz szybko sprowadzić kilka kontenerów tanich urządzeń prosto z Chin? Zapomnij. Według raportów specjalistów (GFK, Berg Insight), popyt co roku zmniejsza się o kilkanaście procent (nawet o ponad 20 proc.). Sprzedaż nieustannie spada (w zeszłym roku do 22 mln), co szczególnie odczuwają producenci i importerzy sprzętu klasyfikowanego przez analityków jako „low end”, czyli bardzo tanich nawigacji. Takich, za które w sklepie zapłacimy kilkaset złotych – 300 lub jeszcze mniej.

Podaż niedrogiego sprzętu wyraźnie maleje. I to kosztem produktów wyższej klasy. Przedstawiciele wytwórców oraz sieci handlowych są wyjątkowo zgodni: dobrze sprzedają się droższe zestawy znanych firm. I trudno się dziwić. Według analityków zaledwie trzech producentów – Garmin, TomTom i MiTAC (Mio) – ma na globalnym rynku 75 proc. udziałów. To prawdziwy nokaut dla pozostałych graczy.

Choć segment się kurczy, to nasza sprzedaż ilościowa i wartościowa wzrasta – rośnie m.in. zainteresowanie nawigacjami z serii GO. Ten trend obserwujemy już od kilku lat – mówi w rozmowie z Connected Life Magazine Magdalena Marciniszyn, Marketing Manager CEE, TomTom.

W podobnym tonie wypowiadają się także managerowie z konkurencyjnych firm działających na wielu rynkach.

Obserwujemy wyraźny wzrost zainteresowania klientów nawigacją z funkcją dożywotniej bezpłatnej aktualizacji map oraz systemem informacji o korkach. To kluczowe cechy, na którym zależy kierowcom – stwierdza Marek Krygier, manager marki Becker.

Rynek PND dojrzał i okrzepł. Przeżyliśmy już kluczowe konsolidacje na rynku hardware (Becker w objęciach United Navigation, Navigon wykupiony przez Garmina, a Navman w rękach MiTAC) i software (TomTom przejął TeleAtlas, a Here ostatecznie sprzedano konsorcjum w składzie Audi, BMW, Daimler). Klienci stali się zaś bardzo wymagający. W końcu nietrudno otrząsnąć się po doświadczeniach z tanim sprzętem, słabym firmowym oprogramowaniem i nieustanną walką z pirackimi kopiami. Można i trzeba wymagać więcej.

„Klienci oczekują urządzeń, które zapewnią im wygodną i bezproblemową eksploatację” – wyjaśnia proszący o zachowanie anonimowości przedstawiciel jednej z największych sieci handlowych w Polsce. I wskazuje na coraz bardziej pożądane cechy: dożywotnią aktualizację map, wygodną obsługę i dostęp do informacji o utrudnieniach ruchu. Kierowcy przestają się już interesować rozbudowanymi możliwościami multimedialnymi. Mało kto potrzebuje odtwarzać na nawigacji filmy czy przeglądać zdjęcia, gdyż ma od tego tablet. Pożądane są także produkty gotowe do pracy od razu po wyjęciu z pudełka. „Konsumenci bardzo rzadko poszukują urządzeń bez map, choć wciąż pytają o produkty z odblokowanym dostępem do systemu Windows. Zdarza się to jednak wyraźnie rzadziej” – dodaje nasz rozmówca.

Dożywotnie, bezpłatnie aktualizowane mapy to obecnie prawdziwy hit. Nie tylko wśród klientów, ale także producentów. Coraz więcej urządzeń PND dostępnych w sklepach oferowanych jest z darmowymi planami, które są odświeżane co najmniej kilka razy w roku. Rysuje się przy tym wyraźny podział na rynku. Wytwórcy najtańszych produktów zwykle proponują mapy OSM (Open Street Map). Światowi gracze zaś konsekwentnie korzystają z danych komercyjnych przygotowywanych przez liderów rynku: Here oraz TomTom. Pod względem jakości wciąż górą są produkty od globalnych gigantów.

Znaczenia nabiera także sposób aktualizacji. Do tej pory nawigację trzeba było podłączyć do domowego komputera, pobrać program i plany, a następnie wgrać wszystko do urządzenia. Przełomem może się okazać propozycja Beckera, która umożliwia zdalne odświeżanie map za pośrednictwem WiFi i menedżera pobierania zainstalowanego bezpośrednio w urządzeniu.

Wpływ na spadek zainteresowania najtańszymi urządzeniami ma także większe zapotrzebowanie na nawigacje z informacjami o ruchu drogowym. „Klienci coraz częściej poszukują urządzeń, które poprowadzą do celu z uwzględnieniem korków i remontów. A to potrafi tylko sprzęt wyższej klasy” – usłyszeliśmy od sprzedawcy.

W najprostszych produktach usługi umownie nazywane „traffic” nie były dostępne. Importerzy, sieci handlowe oraz konsumenci zebrali też negatywne doświadczenia po eksperymentach z niedrogimi nawigacjami z Windows CE, które nienajlepiej łączyły się z internetem. Udostępnianie sieci poprzez telefon i urządzenie w trybie Bluetooth DUN, było bardzo zawodne i zajmowało mnóstwo czasu. Rozwiązania proponowane przez największe marki okazały się bezkonkurencyjne. Parowanie i tethering poprzez Bluetooth sprawdza się bardzo dobrze. A jeśli jeszcze informacje o ruchu drogowym są bezpłatne, to trudno się dziwić, że cieszą się rosnącą popularnością. W końcu przestaje się liczyć jedynie to, że dojedziemy w końcu do miejsca docelowego. Kluczowe staje się również, to jak i w jakim czasie dojedziemy pod wskazany adres.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *